Para: Caxi (Cami i Maxi)
Uwagi: Bez Happy End'u
Dedykacja: Zuzia Stefanowicz
Nad Twoją białą mogiłą
Białe życia kwitną kwiaty-
-o, ileż lat to już było
bez Ciebie - duchu skrzydlaty.
Stał nad jej grobem z białą różyczką w ręku. To były jej ulubione kwiaty. Stracił ją tak dawno, cierpiał każdego dnia. Kochał ją. Umarła za niego. Umarła oddając mu swoje serce. Nie chciała żyć bez niego, więc umarła za swojego ukochanego.
Maxi pochylił się nad jej grobem. Chłopak wyjął z kieszeni spodni chusteczkę i wytarł nią kurz oblegający srebrną tabliczkę. Tak bardzo chciał leżeć obok niej, ale ona prosiła, by żył za nich dwoję. Brunet usiadł na ławeczce, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Nad Twoją białą mogiłą
Od lat tylu już zamkniętą,
spokój krąży z dziwną siłą,
z siłą, jak śmierć niepojętą.
Po policzku chłopaka spłynęła łza. Nie mógł zapomnieć. Nie potrafił, choćby nie wiem co. Nie umiał.
Codziennie zamykał oczy, ale ona zawsze powracała. Jej uśmiechnięta twarz, tętniące energią rude włosy, których tak bardzo nie lubiła. On je uwielbiał. Zawsze wyróżniały ją z tłumu, sprawiały, że była jeszcze bardziej wyjątkowa. Zawsze uważał, że nie potrafiła dostrzec swojego piękna. Bo była piękna.
Dobrze wiedział, że Camila podobała się każdemu, widział ten wzrok wszystkich mężczyzn skierowany na jego ukochaną. Prawda, zawsze był o nią zazdrosny. Ale, to wszystko było z miłości.
Cami często śmiała się z niego, z tego powodu. Pamiętał jak wtedy go przytulała i mówiła, że zawsze z nim będzie. Tak bardzo chciał, by spełniła tą obietnicę.
Jeszcze raz zamknął oczy. Chciał zobaczyć jej roześmianą twarz kolejny raz tego dnia. Gdy zanurzył się w jej oczach przez chwilę miał wrażenie, że rudowłosa, że jego miłość stoi obok. Jednak gdy otworzył oczy nie było jej. Był sam na olbrzymim cmentarzu. Był sam, bez niej.
Gdy chłopak schował swoją twarz w dłoniach poczuł, że ktoś trzyma dłoń na jego ramieniu. Szybko spojrzał na właściciela ręki, oniemiał. Stała tam we własnej osobie. Wiedział, że to były omamy, ale cieszył się z nich. Miał ją na tę parę chwil.
Chciał ją wziąć w swoje ramiona, ale z zachwytu stracił czucie w nogach. Maxi podparł się o pomnik swojej ukochanej, zanurzył się w jej oczach, a gdy chciał dotknąć jej aksamitnej skóry nic nie poczuł. Nie było jej. Miał racje to były tylko zwidy, nic więcej.
Rozpłynęła się. Nie było jej, ani przez chwilę. Pięścią uderzył w drzewo rosnące obok. Był sfrustrowany. Tak bardzo chciał być obok niej.Tak bardzo pragnął, by to ona żyła zamiast niego. Jednak nic nie mógł na to poradzić.
Codziennie zamykał oczy, ale ona zawsze powracała. Jej uśmiechnięta twarz, tętniące energią rude włosy, których tak bardzo nie lubiła. On je uwielbiał. Zawsze wyróżniały ją z tłumu, sprawiały, że była jeszcze bardziej wyjątkowa. Zawsze uważał, że nie potrafiła dostrzec swojego piękna. Bo była piękna.
Dobrze wiedział, że Camila podobała się każdemu, widział ten wzrok wszystkich mężczyzn skierowany na jego ukochaną. Prawda, zawsze był o nią zazdrosny. Ale, to wszystko było z miłości.
Cami często śmiała się z niego, z tego powodu. Pamiętał jak wtedy go przytulała i mówiła, że zawsze z nim będzie. Tak bardzo chciał, by spełniła tą obietnicę.
Nad Twoją białą mogiłą
cisza jasna promienieje,
jakby w górę coś wznosiło,
jakby krzepiło nadzieję.
Na początku myślał, że to tylko zły sen, że to koszmar. Miał nadzieję, że zaraz się obudzi, a ona będzie spać wtulona w niego. Czekał na swoje przebudzenie, ale ono nie nadchodziło. Odliczał godziny, dni, miesiące od jej śmierci czekając na koniec swojego koszmaru. Chciał przynajmniej ją przytulić, chciał spojrzeć jej w oczy i powiedzieć, że ją kocha. Jeszcze raz zamknął oczy. Chciał zobaczyć jej roześmianą twarz kolejny raz tego dnia. Gdy zanurzył się w jej oczach przez chwilę miał wrażenie, że rudowłosa, że jego miłość stoi obok. Jednak gdy otworzył oczy nie było jej. Był sam na olbrzymim cmentarzu. Był sam, bez niej.
Nad Twoją białą mogiłą
klęknąłem ze swoim smutkiem
o, jak to dawno już było
jak się dziś zdaje malutkim.
Uklęknął, oparł swe zimne czoło o płytę pomnika i przymknął oczy. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Odwrócił się. Kobieta w czarnej sukni szła w jego stronę. Najpierw jej nie poznał, odwrócił od niej wzrok.Gdy chłopak schował swoją twarz w dłoniach poczuł, że ktoś trzyma dłoń na jego ramieniu. Szybko spojrzał na właściciela ręki, oniemiał. Stała tam we własnej osobie. Wiedział, że to były omamy, ale cieszył się z nich. Miał ją na tę parę chwil.
Chciał ją wziąć w swoje ramiona, ale z zachwytu stracił czucie w nogach. Maxi podparł się o pomnik swojej ukochanej, zanurzył się w jej oczach, a gdy chciał dotknąć jej aksamitnej skóry nic nie poczuł. Nie było jej. Miał racje to były tylko zwidy, nic więcej.
Rozpłynęła się. Nie było jej, ani przez chwilę. Pięścią uderzył w drzewo rosnące obok. Był sfrustrowany. Tak bardzo chciał być obok niej.Tak bardzo pragnął, by to ona żyła zamiast niego. Jednak nic nie mógł na to poradzić.
Nad Twoją białą mogiłą
o Matko - zgasłe Kochanie -
me usta szeptały bezsiłą:
- Daj wieczne odpoczywanie -
Wstał i zaczął iść w stronę wyjścia do cmentarza. Przechodząc obok różnych pomników odczytywał wygrawerowane nazwiska zmarłych. Większość z nich znał, był ich znajomym, przyjacielem, bratem, synem, ale do nich nigdy nie przychodził tak często jak do Camili.
Przystanął na chwilę patrząc z przygnębieniem na pomnik swojej ukochanej, zamarłej matki. Postanowił chwilę przy nim posiedzieć. Po chwili odmówił modlitwę o dusze zmarłych, podpalił zgasłe już znicze i poprawił kwiaty.
Od śmierci rudowłosej piękności zaniedbał to miejsce. Dla niego liczyła się tylko ona. Zapomniał o rodzinie, pogrążył się w swoim smutku, w swoim bólu. Nie sądził, że śmierć Camili uderzyła ni tylko w niego, ale też w jej rodziców i w ich wspólnych przyjaciół.
Wstał na równe nogi i spojrzał na pomnik swojej ukochanej. Znowu ją zobaczył. Szeptała, a on wyczytał w ruchu jej warg dwa słowa: "Bądź szczęśliwy." Miał zamiar spełnić jej życzenie. Miał zamiar cieszyć się życiem, ale wiedział, że nigdy o niej nie zapomni. Nie zapomniał.
Wyszedł z cmentarza. Wsiadł do swojego samochodu, przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał. Zaczął nowy rozdział. Rozdział, który miał być przepełniony jedynie szczęściem, szczęściem i miłością. Był pewny, że kiedyś zakocha się po raz drugi. Tylko nie wiedział kiedy.
Witam serdecznie !
Jak wam się podoba mój One Shot? Mam nadzieję, że nie zawiodłam, aż tak bardzo. Sprężyłam się i post jest stosunkowo szybko. Spodobał się?
Justyna :*
Takie cudo dla mnie *o* Niesamowity, nie wierzę. Piękny rozdział, na prawdę <3
OdpowiedzUsuńCudo<3<3<3<3<3<3XDXD<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3XDXD<3<3<3<3<3XD<3<3<3XDXDXDXDXD<3XDXDXDXD<3XD:-V<3<3<3XDXD<3<3<3XDXD<3<3
OdpowiedzUsuńCoś pięknego! :*
OdpowiedzUsuńJesteś naprawdę bardzo zdolna! Coraz bardziej się o tym przekonuję! :3
Kocham twoje opowiadanka! Są genialne! <3
Naucz mnie tak pisać! Proszę! :3
http://de-nada-sirve-el-odio.blogspot.com