Przejdź do głównej zawartości

[Zamówienie 12] One Shot Fande "Powinna walczyć o szczęście "


Para: Fande (Facu i Cande)
Uwagi: Ślub i ciąża
Dedykacja dla wszystkich czytelników!


   Stał przed ołtarzem. Czekał na swoją przyszłą żonę, a ona musiała przy tym być. Była druhną. Nie mogła, przecież odmówić swojej najlepszej przyjaciółce. Żałowała swojej decyzji. Gdyby się nie zgodziła mogłaby teraz odpoczywać na Hawajach. Miała tam swój dom. Zamiast jednak leżeć na słonecznej plaży ona właśnie szła przez przejście między ławkami w stronę Ołtarza.
   W rękach trzymała bukiecik z czerwonych różyczek, a ubrana była w jasnoróżową sukienkę do kolan.  Jej rude włosy zostały rozpuszczone, a ona stała się najpiękniejszą kobietą w Kościele.
  Kilka minut temu dowiedziała się czemu jej przyjaciele postanowili wziąć ślub tak szybko. Spotykali się kilka miesięcy, a po dwóch miesiącach już postanowili urządzić ceremonię zaślubin. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale do czasu. Okazało się, że panna młoda jest w ciąży. Parze młodej zależało, by dziecko urodziło się w normalnej rodzinie. Przynajmniej tak uważała Candelaria.
  Po chwili stała już przed Ołtarzem. Mimo przymkniętych powiek widziała dokładnie uśmiechniętego pana młodego. W tej chwili rudowłosa bardzo chciała znaleźć się na miejscu panny młodej.

Jeśli chciała być na jej miejscu to czemu o to nie walczyła?
Nie zawalczyła o szczęście jako panna młoda.
Nie zasłużyła na szczęście przy jego boku. 

   Po lewej stronie Facunda stał jego najlepszy przyjaciel, Pablo. Przyjaźnił się on z nim od dzieciństwa. Jednak rudowłosa mu nie ufała. Drużba pana młodego miał poważną minę. Tak jakby nie cieszył się ze szczęścia swojego najlepszego przyjaciela.
   Cande odwróciła głowę w stronę drzwi. Zobaczyła tam swoją najlepszą przyjaciółkę. Szła w przepięknej sukni ślubnej w ich kierunku. Na twarzy miała błogi uśmiech, ale jej oczy nie wyrażały ogromnej radości, którą miała czuć.

Miała czuć, ale czy czuła? 
Wszyscy powiedzieliby tak. 
Jednak czy ona też, by tak powiedziała?

   Ustała przy jego boku. Uśmiechnęła się. Spojrzała na księdza i lekko kiwnęła głową. On uśmiechnął się jak jej stary, dobry przyjaciel i zaczął odprawiać ceremonię.
    Candelaria nie myślała. Nie słuchała pary młodej wyznającej sobie w tej właśnie chwili miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Nie słuchała tego. Nie chciała tego słuchać. Przed oczami miała olbrzymi zegar, który wraz z nią odliczał minuty do końca ceremonii. Wiedziała dobrze co zrobi po powrocie do hotelu, w którym się zatrzymała. Wiedziała, że od razu po tej beznadziejnej ceremonii wbiegnie do pokoju hotelowego i wrzuci wszystkie swoje rzeczy do walizki leżącej obok łóżka. Była pewna, że gdy to zrobi wykupi bilet na najbliższy lot do swojego prawdziwego domu i będzie próbować zapomnieć. Będzie próbowała zapomnieć o Facundzie, ale wiedziała, że tak samo jak za ostatnim razem jej się nie uda.
-Stop! Nie pozwalam! Ja ją kocham! - usłyszała krzyk który wyrwał ją z zamyślenia.

Czemu to ona nie krzyknęła?
Czemu ona nie przerwała ceremonii?
Przecież to ona tak naprawdę kochała.

   Spojrzała na właściciela głosu. Była naprawdę zaskoczona. Był to Pablo. To on krzyczał, a teraz trzymał Albę w swoich ramionach i ją całował. Nie tak jak przyjaciółkę, ale tak jak miłość swojego życia.
-Wyznaczyliście mnie na drużbę, ale ja tak nie umiem. Nie potrafię rozumiesz? Kocham Cię i nie przestanę. Może do niego też czujesz, ale mnie też kochasz! Widzę to w Twoich oczach. Czemu nie potrafisz zrozumieć, że Cię kocham - po policzku Candelarii spłynęła pojedyncza łza.
   Nie ze szczęścia, że ślub został przerwany. Z żalu też nie. Ta łza była spowodowana słowami Pabla. Słowa, które chłopak wypowiedział były wypowiedziane z ogromnym uczuciem. Candelaria dopiero teraz zrozumiała czym jest prawdziwa miłość. Gdy to sobie uświadomiła zrozumiała, że tak na prawdę nikt nigdy jej nie kochał jak Pablo kochał Albę. Nikt nigdy nie kochał jej szczerze.
   Po chwili obok niej zjawił się Facundo. Spojrzał na nią kątem oka, a później odwrócił głowę w stronę zakochanej pary kochanków.
-Czyli ślub odwołany.
   Przytaknęła jedynie głową.
-Trochę się cieszę. Chyba tak na prawdę nie kochałem jej. Ten ślub miał być jedynie przez te dziecko. Nasze dziecko.
   Gdy Facundo to powiedział Alba zdołała się na chwilę odkleić o d Pabla i zwróciła się do byłego pana młodego.
-Tak naprawdę to nie jest Twoje dziecko. To dziecko Pabla - Facundo tylko się uśmiechnął.
-To nie miałem żadnego powodu, by się z nią żenić jaki ja jestem głupi - gdy to powiedział tylko się roześmiał.

To powinien być ten moment.
Moment do wyznania swoich uczuć.
A co zrobiła?

   Spojrzała na niego lekko speszona, a później postawiła wszystko na jedną kartę. Wybrała złą opcję, złe rozwiązanie.
-Jeżeli nie ma ślubu to ja powinnam iść. Może jeszcze zdążę na wcześniejszy lot.
   Uciekła z Kościoła zamiast wyznać swoje uczucie. Pobiegła do tego hotelu i spakowała swoje rzeczy. Zamówiła bilet i pojechała na lotnisko. Próbowała zapomnieć, ale jak przewidziała nie potrafiła. Ciągle przed oczami miała swoje tchórzostwo.

Powinna walczyć o szczęście.
Powinna spróbować.
Wycofała się. Uciekła.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Spóźniony One Shot. Przepraszam. Starałam się. Wybaczcie. Jestem beznadziejna. Następna praca będzie należała do mojej wybitnie uzdolnionej siostrzyczki - Weroniczki. Mam nadzieję, że powiecie co naprawdę myślicie. Do następnego.
   Justyna <3

Komentarze

  1. O... Jaki cudny ale czemu ta Cande nie powiedziala co czyje do Facunda. Nie mialam neta i dlatego tak pozno pisze! Ale osik boski piekny czadowy i... Sweet!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby xo to ja lili wanhelkszyk cos ie zepsulo u mnie wiec jestem anonim

      Usuń
  2. Podoba mi się! ^^
    Tylko szkoda mi Cande...
    Ale pomysł na OS fajny!

    http://de-nada-sirve-el-odio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[22] Guzmadia "Na ciebie mogę czekać wiecznie"

                                                                 –   Jak się masz? –   Nigdy nie było lepiej. Guzmadia (Nadia & Guzman) Nieprzytomnym wzrokiem patrzył w przezroczystą taflę wody. Nigdy nie czuł takiej pustki i szczęścia jednocześnie. Nie wiedział, co się z nim dzieje i dlaczego to się z nim dzieje. Szukał jakiegoś powodu, wyjaśnienia tej sytuacji, ale choć bardzo się starał, nie potrafił. Gdy próbował sobie przypomnieć dzień, w którym się w niej zakochał, gubił się w zeznaniach. Może kochał ją od zawsze, a te uczucie niechęci było jedynie reakcją obronną? Może nie był gotowy, aby się zakochać, więc próbował uciec od tych emocji? Była tu… Zaledwie kilka dni temu, a on przypominając sobie ten moment, pamiętał każdy szczegół. Wiedział jaki kolor miała jej chusta, jak zachowywały się jej włosy, ale najbardziej w pamięci utkwił mu jej wzrok. Pierwszy raz poczuł, że ktoś patrzy naprawdę na niego i

[23] Dramione "Kładź się, Granger"

„(…) ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze”   Dramione (Hermiona & Draco) Przez całe życie wpajano mu poglądy, które definiowały jego osobę, jednocześnie pozbawiając go własnego ja. W pewnym momencie zapomniał o tym, kim jest w rzeczywistości i granie kogoś innego przychodziło mu z łatwością. Gdyby ktokolwiek powiedział mu, że czarne jest białym, uwierzyłby. Czuł się jak manekin, szmaciana lalka, którą ktoś kieruje, ciągnąc za niewidzialne sznurki. Chciał uciec z tego teatru kukiełek, ale bał się. Bał się, ale to nie jego rodzice napawali go lękiem, lecz świat, w którego zrozumienie nie wierzył. Bo kto uwierzyłby w to, że śmierciożerca nie wierzy w potęgę Lorda Voldemorta i jedyne czego chce, to uwolnić się spod jego władzy? Ale teraz to był koniec… Czarny Pan został pokonany, a więc czemu   Draco nie potrafił się teraz tym cieszyć? Czemu budził się z krzykiem? Jednak nie to niepokoiło go najbardziej, ponieważ szybko przywykł

[Zamówienie 19] Leomiła "Pośród fal" cz.1

Nie ma nic gorszego, niż ludzie,  którzy próbują stać się kimś,  kim nigdy nie będą... Leomiła (Leon & Ludmiła) Uwagi: +18, Happy End Dedykacja: Dla was wszystkich    Wbiegł do domu. Zdjął swój brązowy, skórzany płaszcz i zawiesił go na wieszaku. Nie sądził, że wydarzenia z poprzedniego lata będą się zanim ciągnęły do tej pory. Tego wszystkiego było dla niego za dużo. Miał już tego dość. Każdy jego krok śledziło stado fotoreporterów. Gdyby mógł, zamknąłby im wszystkim usta. Chciał zapomnieć o tym słonecznym lecie, podczas którego jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Pragnął wymazać to wspomnienie z pamięci, tylko ten jeden dzień. Sława nie była dla niego, przygniatała go.    Udał się do kuchni. Zaparzył sobie herbatę i z kubkiem gorącego napoju usiadł na skórzanej kanapie. Kiedyś przesiadywał na niej godzinami, ale to minęło. Teraz nie miał na to tyle czasu. Jego wzrok padł na lustro. Ujrzał w nim mężczyznę, który nie chciał już żyć, miał doś