Wiesz kim jesteś? Magnesem na problemy...
Fande (Candelaria & Facundo)
Szła ulicą. Już dawno zapadł zmrok. Na ulicy nie było nikogo. Nikogo oprócz niej. Z jej twarzy można było czytać z jak otwartej księgi. Złość, gniew, ale też smutek, żal, przygnębienie oraz rozgoryczenie. Tyle emocji i tylko jeden powód. Na pierwszy rzut oka powód banalny, wręcz śmieszny. Banalna gra przyniosła takie skutki. Ona była zrozpaczona. Po jej policzkach płynęły łzy. Nie panowała nad sobą. Nie była trzeźwa. Pijąc próbowała zdusić swój smutek, ale zamiast niego wyparowało racjonalne myślenie i gniew. Chwiejąc się weszła do swojego domu. Podeszła do barku. Nalała sobie kilka szklanek Wiski i wypiła je jednym łykiem. Alkohol zawsze źle na nią wpływał. Pamiętała dawne czasy. Gdy była pod wpływem alkoholu wygłupiała się w klubach, chodziła na imprezy, a czasem nawet tańczyła na stołach tańce erotyczne. Gdy alkohol krążył w jej żyłach była zupełnie innym człowiekiem. Była w stanie zrobić wszystko. Tak też było tym razem.
Candelaria poszła do kuchni. Wyjęła z górnej szuflady nóż do krojenia owoców i warzyw. Z szafki wyjęła dwa prostokątne drewka. Zaczęła w nie uderzać nożem. Przed oczami miała pocałunek jej chłopaka z jej przyjaciółką. Niby był to niewinny pocałunek przy grze w butelkę, ale... Jest właśnie jedno "ale". Jej przyjaciółka otwarcie przyznawała, że Facundo jej się podoba. Dzisiejszy pocałunek był inny niż się spodziewała. Był długi i namiętny. Nie był zwyczajny. Towarzyszyły mu objęcia i jęki rozkoszy.
Po chwili przed nią na stole stała drewniana figurka. Figurka dwójki ludzi obściskujących się. Dziewczyna wzięła do ręki drewniany posążek i rzuciła nim o ścianę. Jednak nic mu się nie stało. Był cały. Cande pragnęła ją rozbić, zniszczyć. Nie udało się jednak. Podeszła do kominka. Zamachnęła się i wrzuciła figurkę do ognia. Przystawiła dłonie do płomieni. Poczuła przyjemne mrowienie na dłoniach. Po chwili odskoczyła od kominka. Jej dłonie były poparzone. Zasyczała z bólu. Chwiejnym krokiem poszła do swojego pokoju. Był on pełen zdjęć. Zdjęć jej i JEGO. Wpadła w szał. Zrywała ze ścian kolejne fotografie. Darła je na strzępy, wyrzucała na podłogę, a później zabierała się do kolejnego. Po chwili ściany były puste. Jednak to nie był koniec. Na szafkach stały zdjęcia z ich randek. Wzięła jedno z nich do rąk. Przyjrzała mu się uważnie. Wtedy byli tacy szczęśliwi. Żadne z nich nie znało wtedy Alby. Wszystko było by dobrze gdyby ona się nie pojawiła. Candelaria dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Zdjęcie wyrzuciła przez okno. Nie patrzyła czy w kogoś trafiła. Nie obchodziło ją to. Ważne było dla niej tylko jedno. Pozbycie się wszystkich pamiątek, drobiazgów po Facu. Mimo, że byli jeszcze parą ona chciała to zakończyć. Kochała go, ale nie chciała cierpieć.
Gdy skończyła porządki na środku pokoju leżała sterta śmieci. Drobiazgów, które były pamiątkami po jej miłości. Miłości, która nadal żyje w jej sercu. Wzięła z biurka zapałki. Wyjęła z małego pojemnika jedną zapałkę. Podpaliła nasadę. Nasada zapałki zapłonęła żywym ogniem. Dziewczyna rzuciła ją w stos pamiątek. Wysoka gromadka zaczęła płonąć. Cieszył ją ten widok. Ogień był jej ukojeniem. Zaczął się powoli rozpowszechniać. Wyszła powoli ze swojej sypialni. Udała się do salonu. Do szklanki nalała sobie mocnego trunku i rozłożyła się na kanapie. Rozkoszowała się napojem. Zaczęła mieć omamy. Całe życie przeleciało jej przed oczami. Wtedy zrozumiała, że te dobre chwile spędziła właśnie z Facundem. Zrozumiała, że chce żyć. Chce żyć u boku chłopaka o kasztanowych włosach, niebieskich oczach i zniewalającym uśmiechu.
Jednak było już za późno. Przed jej jedyna droga ucieczki była zablokowana przez płomienie. Nie miała jak wyjść. Chciała uciec. Chciała żyć. Było już za późno. Zrobiła ostatnią rzecz na jaką wpadła. Wzięła długopis i kartkę. Napisała krótki list do swojego ukochanego. Pobiegła szybko na górę i wyrzuciła kartkę za okno.
Szedł ulicą. Było ciemno. Szedł do domu swojej ukochanej. Gdy już był blisko zobaczył ogień. Zaczął biec. Cały dom stał już w płomieniach. Facundo zaczął obchodzić dom swojej dziewczyna w około. Nigdzie nie było Cande. Nie było jej. W krzaku róży znalazł poszarpaną kartkę. Wziął do ręki. Od razu rozpoznał pismo rudowłosej. Zaczął czytać. Każde słowo sprawiało mu ból. Na kartce pisało:
"Drogi Facundo!
Wiec, że Cię kocham.
Zawsze kochałam.
Będę kochać.
Moja zazdrość to spowodowała.
Ja wywołałam pożar.
Przepraszam.
Candelaria."
Chłopak nie mógł dłużej powstrzymywać łez. Pozwolił im swobodnie płynąć. Wiedział czemu to się stało. Czuł się winny. Chciał być teraz na miejscu Cande. Jednak nie zrobił tego. Nie wszedł do płonącego domu. Wiedział, że jego ukochana chciałaby on był szczęśliwy. Dlatego wrzucił kartkę w ogień i zadzwonił na policje.
Od teraz miał zacząć nowe życie. Życie bez Candelarii nie miało dla niego sensu. Zamknął oczy. Miał nadzieje, że zaśnie i nigdy więcej się nie obudzi. Jego marzenie się jednak nie spełniło. Żył. Oddychał. Nadal kochał.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak się podoba?
CHYBA wyszło.
Czekam na komentarze.
Justyna <3
Nie musisz czekać na komentarze
OdpowiedzUsuńprzecież wiesz że i tak zaraz się pojawią
No właśnie nie rozumiem czemu to
napisałam xD A te 3 rzeczy ^^
Przede wszystkim śmierć. No właśnie dziewczyna
sb coś uświadomiła dopiero po tym,
jak stało się coś okropnego. Takie rzeczy oto
są xD
Bardzo mi się podobało :**
Buziaki :**
Jezuu, boskie :*
OdpowiedzUsuńAle czegoś mi brakuje w końcówce, gdybyś bardziej opisała jego ból, pewnie bym się poryczała...
Bardzo mi się podoba <33
Jakie boskie :*
OdpowiedzUsuńCudne. Nie mogę powstrzymać się od płaczu. Ten motyw bardzo mi się spodobał. Cande, ta karteczka Facu ich miłość nie wiem jak to ubrać w słowa. To było niesamowite. Cudowne.
Bardzo mi się podoba <3 o tym też napisz jeszcze conajmniej jednego. Proszę.
Moim zdaniem super! :*
OdpowiedzUsuńTakie smutne...
Umiesz wzruszyć człowieka! ^^